Aleksandr Łukaszenka nie przestaje zwodzić Władimira Putina. Jak donosi jeden z białoruskich opozycjonistów, dyktator rozważa układ z Chinami.

Białoruś to największy sojusznik Rosji w jej wojnie. Aleksandr Łukaszenka udostępnił rosyjskim wojskom swoje terytorium, to z Białorusi ruszył atak na Kijów. Jednocześnie wąsaty dyktator robi co może, by nie włączyć białoruskiej armii bezpośrednio do wojny. Tego z kolei, w obliczu niepowodzeń na froncie, oczekuje od Łukaszenki Putin. Dyktator od miesięcy lawiruje, wiedząc, że każda decyzja może oznaczać jego koniec. Jednak czas tego lawirowania powoli dobiega końca, bo i Putin traci cierpliwość.

Jak donosi Pawieł Łatuszka, jeden z białoruskich opozycjonistów, Łukaszenka ma świadomość swoich wielkich problemów. Łatuszka powiedział, że w zachowaniu dyktatora zaszły wielkie zmiany, zaczął myśleć o konsekwencjach swojego zachowania, o swoim dalszym losie i losie członków rodziny.

Widzimy, że nadchodzi jego koniec, Ukraina zwycięży, a potem będzie międzynarodowy trybunał karny. Odpowiedzialność. Bardzo boi się losu byłego prezydenta Serbii Slobodana Miloševicia. Na zebraniach zamkniętych wspomina: ​​„zasiądziemy w międzynarodowym trybunale”. Bardzo się tego boi – relacjonuje Łatuszka w rozmowie z portalem gordon.ua.


Opozycjonista uważa, że Łuakszenka zaczął rozważać śmiały ruch – układ z Chinami. Wąsaty dyktator chciałby dogadać się z Pekinem, by ten zagwarantował mu bezpieczeństwo. Ma być to też sygnał wysłany do Rosji.

W ten sposób stara się zrównoważyć wpływy wywierane na niego przez Federację Rosyjską, demonstrując, że ma jeszcze jednego sojusznika, na którym może się oprzeć – o dnia Latuszka. – Nie wykluczałbym, że można by było nawiązać komunikację z Chinami i wpłynąć na reżim Łukaszenki, żeby zrezygnował ze wspierania Rosji. Myślę, że (…) Chiny (…) wzmocniłyby wpływy w Europie. A w końcu, przynajmniej pośrednio, pomogłyby to zakończyć wojnę – sprawiedliwością – analizuje opozycjonista.

Źródło: O2