W sobotę w polskiej polityce zakończyła się pewna epoka. Janusz Korwin-Mikke przestał być przewodniczącym swojej partii, KORWiN. Jego następcą został Sławomir Mentzen. I decyzja ta może mieć o wiele większe znaczenie dla polskiej sceny politycznej, niż wielu może się teraz wydawać.
Mentzen nowym królem
Zacznijmy najpierw od tego, kim jest Mentzen.
To – co zaskakujące w kontekście decyzji aktywu partyjnego – polityk, który dotąd stale przegrywał.
W wyborach samorządowych w 2018 roku kandydował na prezydenta Torunia. Zajął piąte miejsce z wynikiem tylko 3,94% głosów. Parę miesięcy później w wyborach do Parlamentu Europejskiego kandydował z podobnym skutkiem. Uzyskał 2,02% głosów i nie uzyskał mandatu. W 2019 roku w wyborach do Sejmu kandydował z ramienia Konfederacji w okręgu wyborczym nr 5 w Toruniu i zdobył 3,73% głosów. Zaskoczenie! Nie dostał mandatu!
Wszystkie te porażki sprawiły chyba jednak, że dostał mocną motywację do osiągnięcia sukcesu. Zaczął mocno promować się w social mediach, co przełożyło się na to, że coraz częściej pojawiał się w tradycyjnych mediach, np. Polsacie.
Możliwe, że to właśnie sukcesy na tym polu sprawiły, że Korwin-Mikke to jemu zdecydował się oddać stery w partii.
Polityczny geniusz czy mały, mściwy człowiek?
Mentzen potrafi sprzedać idee liberalizmu w sposób o wiele bardziej sexy niż Korwin-Mikke. Jeżeli uda się to przełożyć na strategię całej Konfederacji, może dać to niemały skok popularności tej partii. Jest jednak jedno “ale”.
Jak podali niedawno twórcy Polityka Insight Podcast, Mentzen potrafi być niestety nie tylko mistrzem w budowaniu, ale też niszczeniu. To ponoć on stał za spiskiem, w wyniku którego Artur Dziambor nie został kandydatem Konfederacji na prezydenta (prawybory w partii wygrał wtedy Krzysztof Bosak, który uzyskał 4. miejsce w wyborach).
Ponoć środowisko rozłamowców z KORWiN – Wolnościowcy – nieszczególnie lubi się z Mentzenem. I zapewne z wzajemnością. Ten ostatni może chcieć wypchnąć ich z Konfederacji (dla niezorientowanych w tej skomplikowanej konstelacji politycznych gwiazd: Konfederacja to sojusz paru sił politycznych, m.in. KORWiN i właśnie Wolnościowców). I tu pojawia się problem i kwestia przyszłości polskiej sceny politycznej.
Konfederacja zadecyduje o tym, kto będzie rządził?
“Konfa” ma teraz przed sobą dwie drogi. Pozostanie w obecny marazmie i wewnętrznym rozłamie, co może przełożyć się nawet na to, że nie wywalczy żadnych mandatów w kolejnym Sejmie. Jeśli Mentzen będzie realizował scenariusz dobicia Dziambora i jego ludzi, to ta wizja może się zrealizować.
Alternatywą jest konsolidacja antysystemowych środowisk i promowanie całej partii takimi metodami, jakie stosuje nowy szef KORWiN. Wtedy Konfederacja może uzyskać wynik na poziomie 10% lub wyżej.
Do tego partię może wzmocnić scenariusz startowania w wyborach tylko 3 bloków: Zjednoczonej Prawicy, Zjednoczonej Opozycji (nasza propozycja na nazwę komitetu wyborczego dla liderów KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL) i właśnie Konfederacji. W takim wariancie sporo osób niechętnych dwóm pierwszym obozom, zagłosuje na trzeci, co może mocno go wzmocnić (potwierdzały to sondaże). Tyle że wtedy to sojusz liberałów i narodowców zadecyduje zapewne, czy rządzić będą ludzie Kaczyńskiego czy Tuska.
Jak widać, wiele będzie teraz zależało od Mentzena. Czy ulegnie swojemu ego, czy też zachowa się, jak wytrawny polityk.
Źródło: Wikipedia, Polityka Insight Podcast